środa, 4 lutego 2015

Rozdział 11

*Nathalie*
Wstałam rano i szybko się ogarnęłam. Na szczęście wczoraj zdjeli mi gips. Złamanie nie było poważne i rehabilitacja nie będzie potrzebna. Wzięłam normalny prysznic, który pozwolił mi uwolinić się choć trochę od emocji ostatnich dni. Chłopcy zostają do poniedziałku no chyba że Niall zostanie. Nagle z góry zbiegła Sara.
- Dzień dobry siostryczko !
- Co ci się stało?
- Nic idziemy dzisiaj na dyskotekę z moim chłopakiem i jego bratem
- Nie dzięki nie będę chodzić do jakiś clubów gdzie śmierdzi tylko alkoholem i chodzą zchlani goście którzy chcą się tylko z Tobą przespać
- Ale poznasz mojego chłopaka
- Jeden powód, żeby iść a 100 żeby nie iść. Jakoś mnie nie przekonujesz
- No chodź posiedzisz sobie z jego bratem
- A jak się nazywa?
- Niespodzianka
- No Sara nie mam ochoty
- Powiedz to Har... mojemu chłopakowi
- A o której wracamy?
- Możesz wyjść wcześniej
- No dobra, ale nie mam w czym iść
- Rodzice zostawili nam pieniędze wiesz pierwszy raz gdzieś Cię zabieram, są ze mnie dumni
- Okej jest już 12 wyrobisz się na 14?
- Może zdążę
- Dobra
*Sara*
Nie wierzę, że idę z nią na imprezę. Nigdy wcześniej jej nie zabierałam. Teraz zastanawiam się dlaczego. Bo słucha popu? Bo jest młodsza o kilka minut? Bo jest blondynką? Nie wiem, o co chodziło, ale myślę, że najwyższa pora to zmienić. Pospiesznie wkładam ulubione glany oraz czarną ramoneskę, i czekam na Nat. Po chwili zauważam, ją na schodach. Schodzi powoli i niechętnie, więc ją poganiam:
- Szybciutko, szybciutko! Wkładaj swoje sandałki, czy co tam masz i idziemy w miasto!
- Sara, dobrze się czujesz? Jest 14.00, to raczej nie pora twoich imprez.
- Wiem, ale jestem taka podekscytowana, że zaraz zemdleję.
- Lepiej nie mdlej, bo zamiast w klubie, skończymy w szpitalu.
- Postaram się.
- Już, jestem gotowa, wychodzimy.
Biorę kluczyki od samochodu rodziców i szybko wyjeżdżam czarnym BMW z garażu. Kieruję je w stronę galerii handlowej. Staram się jechać ostrożnie i przepisowo, ale robię to z największym trudem. Ledwo zdałam egzamin na prawo jazdy. Instruktor powiedział mi, że jeździ się ze mną nieprzyjemnie, ale bezpiecznie. Cóż, ja myślę odwrotnie.
- Sara czerwone! - głos Nat wyrywa mnie z zamyślenia. W ostatniej chwili wciskam hamulec i unikam wypadku.
- Co właściwie chcesz kupić? - pyta spokojnie Nat.
- Małą czarną i creepersy - niegrzecznie odburkuję, zła o to głupie światło.
- Dlaczego zawsze nosisz czarne ubrania? Nigdy nie łączysz ich z białym, szarym czy granatowym? Myślę, że ładnie wyglądałabyś w białych spodenkach z delikatnymi wzorkami, białej koszulce i czarnym kardiganie. Dodasz lekką biżuterię i msz gotową stylizację.
- Może masz rację, spróbuję wybrać coś jaśniejszego - mówię i wjeżdżam na parking strzeżony w poszukiwaniu wolnego miejsca. Rodzice zawsze parkują swoje BMW na strzeżonym, bo boją się, że ktoś je ukradnie. Wreszcie znajduję miejsce i parkuję samochód. Poganiam Nat i idę zapłacić strażnikowi. Następnie razem z siostrą wchodzimy do galerii i oddajemy się szału zakupów!

*Niall*
- Niall! Niall wstawaj - zawołał nasz menager
- Co znowu? 
- Masz dzisiaj wywiad. Resztę opowiem Ci w aucie - powiedział
- Sam? - zapytałem w nadzieją w głosie, że chociaż chłopcy będą mi towarzyszyć
- Sam ubieraj się! - krzyknął
- No dobra dobra - zwlokłęm się z łóżka. A po 10 minutach siedziałem już w limuzynie.
- Więc tak dziennikarka nazywa się Joey Vega. Chce Cię spytać o płytę. Potem masz jeszcze nagranie i możesz wracać do hotelu okej? 
- Okej - choć nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Wywiad miał się odbyć w jakimś słynny hotelu w L. A. Przed nim czekały tłumy fanek dlatego weszliśmy tyłami. Zobaczyłem dziennikarke pewną siebie blondynkę. Nie lubię dziennikarzy którzy myślą, że przeszliśmy tu dla nich. Najchętniej zrobili by wywiad o Sobie. Usiadłem przyszedł kelner i zapytał co podać. Joey zamówiła sałatkę a ja pobudzającą kawę. 
- Więc tak jestem Joey Vega i chciałam porozmawiać z tobą o waszym ostatnim albumie Four. - włączyła dyktafon i ciagnęła dalej - Jestem waszą wierną fanką mam wasze wszystkie płyty czytam wszystkie wywiady z wami - powiedziała.  Aż dziwne, że każdy dziennikarz tak mówi pomyślałem
-  Więc o co pani chciała zapytać?
- Mieliśmy rozmawiać o Four, ale interesuje mnie jeszcze jedna piosenka She's not afraid ona nie znalazła się na płycie opisujecie tam lato 2009 wiem,  że wtedy to miałeś 17 lat ale śpiewasz tam,  żeby dziewczyna tobą wstrząsnęła. Czy ma to może jakiś związek z twoim bratem Harry'm ?
- Nie rozumiem o czym pani mówi - powiedziałem chyba domyśliłem się ze chodzi jej o Annie
- Zapytam wprost czy chodził pan z Annie Lancaster?
- Przepraszam, ale to chyba moje życie prywatne, ale nie chodziłem z nią
- Słyszałam również od starych  znajomych, że ta dziewczyna ciebie zraniła
- Jeśli z nią nie chodziłem to było raczej niemożliwe - ta kobieta za daleko zachodzi zaraz jeszcze powie coś o Annie to wybuchne
- Byłeś skłócony ze swoim bratem może chodziłeś z nią a on ci ją odbił - powiedziała bez wzruszenia. Popatrzyłem błagalnie na naszego menagera, ale on spokojnie flirtował z kelnerką. Oni zawsze chcą nas doprowadzić do złości żebyśmy wybuchli wtedy mieli by o czym pisać, ale ja się nie dam. Nic nie odpowiedziałem. A ona znowu zaczęła
- Doszły mnie również słuchy, że Annie miała wypadek i nie żyje straszna tragedia - powiedziała to tak obojętnie. Pamiętam jaki byłem wtedy załamany nie mogłem się pozbierać. Brałem leki na uspokojenie a ona mówi to tak obojętnie jakby zginęła mucha a zginęła moja Annie.
- Niech mnie pani zostawi w spokoju niech pani wyjdzie ! - krzyknąłem mój manager szybko podbiegł chciał mnie wyprowadzić,  ale musiałem coś jeszcze zrobić wyrwałem jej dyktafon i rzuciłem nim o ziemię tak,  że roztókł się na kawałki
- Co ty zrobiłeś pieprzony du - nie dokończyła i szybko wybiegla. Ta nasza fanka.
Nagle się przebudziłem to tylko sen nie było żadnej Joey ani wywiadu.
Siedzę na łóżku i próbuję zrozumieć co się dzieje. Śnił mi się wywiad z jakąś pieprzoną dziennikarką, która obojętnie mówiła o mojej tragedii. To było straszne i okropne, na szczęście nieprawdziwe. Po kilku minutach decyduję się wziąć prysznic, ale ktoś jest na tyle miły, by mi to uniemożliwić. Słyszę pukanie do drzwi, więc otwieram je.
- Hej braciszku - to Harry - jak minęła noc? - co on taki wesoły?
- Napewno inaczej niż tobie.
- Nie denerwuj się, ja grzecznie spytałem.
- Co jest?
- Impreza, na któ...
- Nie idę - ucinam krótko, nie dając mu skończyć zdania.
- Bo?
- Bo nie.
- Cały ty. Idziesz, stary będzie tam moja nowa dziewczyna, chcę, żeby cały zespół ją poznał.
- Wiesz chociaż, jak ma na imię? - pytam, nie oczekując twierdzącej odpowiedzi.
- Wiem - odpowiada z dumą - ma na imię Sara.
- Miła odmiana.
- Idziesz czy nie?
- Nie.
- I tak pójdziesz.
- Skoro mi grozisz, to chyba wolę pójść, ale teraz wyjdź, bo idę do mojej prywatnej łazienki wziąć prysznic.
- Dobra, ale masz być - mówi - 20.00
w klubie "Moon".
- Dobra będę, idź już - odpowiadam i przybijam z Harry'm tajną piątkę. Robimy to zawsze, od dzieciństwa. Mój brat opuszcza pokój, a ja zdziwiony swoją postawą idę wziąć prysznic.

*Sara*
- Pokaż się! - woła Nat i zagląda do przymierzalni, w której siedzę dobre dziesięć minut.
- Chwila - walczę z zamkiem spodenek. Wygrywam i po chwili wychodzę ubrana w zestaw, polecony mi przez Natalie.
- Wow, siostra, wyglądasz jak nie ty! Inaczej, ale ładnie, bardzo ładnie.
- Naprawdę tak myślisz? - pytam i podchodzę do dużego lustra.
- Ja to wiem!
- Dobra, bierzemy - odpowiadam zdecydowanie. Ku swojemu zdziwieniu, wyglądam naprawdę fajnie - Chcę jak najszybciej wyjść z tego sklepu - śmieję się.
- Okej, przebieraj się, a ja zapłacę.
Szybko wkładam swoje ciuchy, a nowy komplet podaję Nat przez szarę w zasłonie. Gdy wychodzę z przymierzalni, moja siostra czeka na mnie przy wyjściu ze sklepu. Biorę od niej torbę z zakupami i opuszczamy sklep.
- A ty nic nie chcesz? - pytam jej.
- Nie, wszystko mam - odpowiada - Wracamy?
- Wracamy.
Szybko odnajdujemy wyjście ze sklepu i udajemy się na parking. Wsiadamy do samochodu i opuszczamy teren galerii. Puszczam moją ulubioną muzykę - rzecz jasna rocka. Nat nie może tego znieść, ale się nie odzywa. Droga do domu mija "spokojnie" i bez przygód.

3 komentarze: