sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 20

Wróciłyśmy razem z Victorią do mojego domu. Jak zawsze Vic bała się jechać autobusem. Uważa, że są tam menele i musiałyśmy iść na nogach. Gdy wracam sama do domu zajmuje mi to pół godziny, gdy idę z nią - 40 minut. Zawsze się tak wlecze. Gdy tylko weszłyśmy do domu, powitała nas uśmiechnięta mama.
- Hej Victoria, dawno cię u nas nie było - powiedziała radośnie. Skąd ona bierze tyle pozytywnej energii po całym dniu pracy?
- Tak wyszło, ale teraz będę częściej, bo kocham twoje obiady ciociu - powiedziała moja przyjaciółka, kierując wzrok na garnki w kuchni.
  - Dziękuję, dzisiaj zupa pieczarkowa, na drugie ryż z warzywami dla Sary, a dla nas kurczak na parze.
- O, brzmi pysznie - powiedziała Vic biorąc talerz i nakładając sobie trochę zupy, a na drugi nałożyła ryż, warzywa i kurczaka. Zawsze je więcej ode mnie, a jest taka chudziutka.
"Jak ona to robi?"- pomyślałam, nakładając tylko ryż i kurczaka. Szybko zjadłyśmy obiad i skierowałyśmy się do mojego pokoju. Sara miała otwarte drzwi, dlatego zobaczyła Victorię.
- Ona tutaj? - zapytała zdziwiona.
- Potem ci wytłumaczę. - powiedziałam, zamykając drzwi od mojego pokoju. Siadając na łóżku usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Popatrzyłam przepraszająco na przyjaciółkę i odebrałam.
- Hej kochanie - powiedział Niall.
- Hej - odpowiedziałam ucieszona, że dzwoni.
- Masz jutro czas? - zapytał.
- Mam jutro szkołę, kończę dopiero o piętnastej.
- Tylko szkołę, powiadasz?
- Niall musze iść - odpowiedziałam karcąco.
- Nat niedługo wyjeżdżam, proszę, przyjadę po ciebie rano.
- Muszę się zastanowić i pogadać z rodzicami.
  - Mam nadzieje, że się zgodzisz. Kocham Cię.
Rozłączyłam się z obrazem odjeżdżającego Nialla w głowie. Szybko się go pozbyłam i wyjęłam spod łóżka stos kolorowych gazet. Zawsze dla żartów rozwiązywałyśmy zawarte w nich quizy i miałyśmy z tego niezłą zabawę.
*Niall*
Za dwa dni wyjeżdżam. Nat. Nasz biwak. Kolacja u Harry'ego. Te wszystkie wydarzenia pozostaną tylko wspomnieniem. Wspomnieniem, które prawdopodobnie nigdy nie wróci. Musiałem zachować je na zawsze. Ale jak to zrobić? Może zdjęcia. Nie, miałem ich zbyt mało. A filmik? Nie, to dla dzieci. A może - piosenka? Tak, to jest to! Ale jak ją nazwać? Może "Story Of My Life"? Tak, historie życia powinny być piękne. Zupełnie jak Nat. Napiszę ją. Dokonam tego! Poproszę chłopców o pomoc. Dam radę. To będzie coś wspaniałego!
*Sara*
Siedziałam w pokoju, słuchając trajkotania Nat i Victorii. Dwie godziny gadania o quizach z gazetek dla dzieci. O dwie za dużo. Poszłam zapalić. Nie miałam moich ulubionych fajek, więc wzięłam jakieś inne z mojego pudełka na "skarby". Niestety zadzwonił telefon. Na ekranie pojawił się nieznany numer. Odebrałam. Jak zawsze. Ale usłyszałam niecodzienną prośbę o pomoc.
- Sara? Tu Niall. Chodzi o Nat. Musisz mi pomóc. Z naciskiem na "musisz".
- Nic nie muszę. Chyba, że chodzi o palenie. Mów.
- Chcę napisać dla niej piosenkę. Mam już tytuł i z grubsza tekst, ale muzyki brak, a w zespole tylko ja na czymś gram. Ty jesteś świetną gitarzystką.
- Skąd wiesz?
- Od Nat.
- Nie ma opcji.
- Dlaczego? To dla mnie strasznie ważne.
- Bo mi się nie chce. I nie mów, że to moja siostra, bo o tym fakcie wiem już od osiemnastu lat.
- Cóż, przynajmniej próbowałem. Cześć.
- Nara - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, a następnie sama to zrobiłam. Zaczęłam myśleć o miłości. Nigdy w nią nie wierzyłam, póki sama jej nie zaznałam. Może warto pomóc Niallowi w napisaniu tej piosenki. Nat będzie zachwycona i zostanie jej pamiątka po chłopaku. Dobra, wychodzę! Szybko zbiegłam po schodach, wsunęłam glany na nogi i narzuciłam ramoneskę na ramiona. Chwyciłam kluczyki od samochodu ojca i opuściłam dom. Wsiadłam do szybkiego BMW i ruszyłam z piskiem opon. Droga minęła szybko i bez przeszkód. Po dziesięciu minutach byłam pod willą zespołu. Pospiesznie wyskoczyłam z samochodu i podbiegłam do drzwi. Niestety nie zawiązałam sznurówek. Twardy ten chodnik. No nic. Wstałam, otrzepałam ubranie i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył Niall.
- Sara!
- Niall!
- Wejdź, proszę.
  - Już, kolano mnie boli.
- Nasz chodnik?
- Tak, skąd wiesz?
- Sam wielokrotnie przekonałem się, że jest naprawdę solidnie wykonany.
- Solidnie. I to bardzo.
Weszłam do środka i zdjęłam buty, ale zostawiłam kurtkę. Było mi zimno. Niall pokazał mi salon, w którym siedział Harry. Pozostałych nie było. Chłopak dał mi całusa i posadził na kanapie obok siebie. Wiedziałam, że ta krótka rozmowa telefoniczna zaprowadzi mnie do tego domu. Po prostu wiedziałam, że tu wyląduję i to z własnej woli.

Jak się podoba? A i proszę komentujcie dla was to tylko chwila a dla nas napisanie rozdziału zajmuje bardzo dużo proszę to mega motywuje każdy wasz nawet najmniejszy komentarz daję taką ochotę do pisania.

4 komentarze:

  1. Story of My life ❤❤❤❤❤ jak uwielbiam tą piosenkę ^^ Czekam n nexta :)) wenyyy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest rozdział! Poziom SWAGu rośnie!
    Wiem że miałam komentować wcześniej ale musiałam się pakować i wyszło jak wyszło...
    "bała się jechać autobusem. Uważa, że są tam menele i musiałyśmy iść na nogach" To jest genialne! Menele! Nie wiem czy to miało być śmieszne aczkolwiek dla mnie jest xd
    No co ja mogę więcej powiedzieć (tak wiem nie zaczyna się zdania od "no"...)... Świetny rozdział ;*
    Weny! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też zaczynam zdanie od no moja ulubiona blogerko. Wiesz ta Nat taka w stylu Majki ona też się boi meneli.

      Usuń