sobota, 14 marca 2015

Rozdział 17

 
 
*Harry*
Szybko opuściliśmy szkolny parking i udaliśmy się w stronę TESCO. Miałem gotową listę zakupów, więc wizyta w sklepie nie powinna zająć wiele czasu. Jechałem główną drogą, denerwując się na wszystkich bogatych dupków, którzy prowadzili swoje drogie Bentleye czy BMW. Byłem pewien, że conajmniej połowa z nich miała kochanki i przechodziła kryzys wieku średniego. Moje ciekawe przemyślenia przerwał głos Sary:
- Zastanawiam się co przygotujemy na kolację. Nat wie, że nie jem mięsa i jego brak podczas kolacji nie będzie dla niej problemem. Ale co z Niallem?
- Nie martw się tak o to. Wszystko przemyślałem - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem. Po kilkunastu minutach jazdy dotarliśmy do marketu. Szybko znalazłem miejsce na parkingu i zaparkowałem samochód. Wysiadłem z niego i otworzyłem Sarze drzwi. Uśmiechnęła się w ten piękny sposób, który za każdym razem wywoływał u mnie przyjemne uczucie motyli w brzuchu. Podałem jej rękę i skierowaliśmy się do głównego wejścia. Wziąłem wózek i wyciągnąłem z kieszeni pomiętą karteczkę - moją listę zakupów. Sara delikatnie wyjęła ją z mojej dłoni i zdecydowanie ruszyła przed siebie.
- Co ty tu zapisałeś? - powiedziała, marszcząc brwi - humus? Tortille? Papryka? Sałata?
- Niespodzianka - odparłem z tajemniczym uśmieszkiem.
- Dziwne, żadnego mięsa? Co ty i Niall będziecie jedli?
- Mówiłem ci żebyś się tym nie martwiła. Wszyscy będą zadowoleni.
- Skoro tak mówisz, musi tak być - powiedziała i przeniosła całą swoją uwagę na potrzebne produkty. Czytała po kolei wszystkie pozycje z listy, a ja biegałem za nią między alejkami, wrzucając je do koszyka. Sara chyba zapomniała, że założyła te cholernie obcisłe spodnie, przez które nie mogłem skupić się na zakupach. Co chwilę rzucała mi karcące spojrzenia i wywracała oczami.
- Co się z tobą dzieje, Harry? W takim tempie nie zrobimy zakupów nawet za milion lat.
- Przepraszam, ale to ty włożyłaś te spodnie.
- Och - westchnęła, czerwieniąc się.
- W porządku, bez nich też byłoby dobrze - odparłem, robiąc głupią minę.
- Przestań, nie tutaj.
- Dobrze, zmieńmy alejkę.
- Harry!
- Okej, rozumiem.
- Świetnie, możemy wrócić do zakupów?
- Oczywiście lisku. Niepatrzenie na tyłek Sary było bardzo trudne, ale w końcu udało nam się zakończyć wycieczkę po markecie. Kolejka do kasy była ogromna, ale TESCO w centrum Londynu nie należało do miejsc, w których szybko płaciło się i wychodziło. Wreszcie dostaliśmy się do kasy i z ciężkim trudem przekonałem Sarę, że zapłata z mojej strony to konieczność. Wyszliśmy ze sklepu obładowani reklamówkami. Ja tymi cięższymi, a mój mały lisek nieważącymi nawet pół kilograma. Ale cóż, taka rola mężczyzny. Szybko załadowaliśmy je do samochodu i odjechaliśmy.
*Natalie*
Siedziałam na wzgórzu, patrząc na Londyn. Niall kręcił się w pobliżu, pakując rzeczy i zwijając namiot. Szło mu o wiele szybciej niż sądziłam. Było mi dość zimno, więc chłopak podał mi swoją bluzę. Okryłam się nią i od razu poczułam zapach jego perfum. Uwielbiałam go, był mocny z nutą delikatności.
- Nat, gotowe! - krzyknął Niall.
- Idę - odparłam.
- Jesteśmy na dzisiaj zaproszeni do Harrego na kolację. Będzie razem z Sarą.
- Wspaniale! O której?
- Około ósmej.
- Jest 15, jeśli zaraz wyjedziemy, zdążę się wyszykować i posprzątać pokój.
- No to wyjeżdżamy!
- Okej. Szybko wsiedliśmy do samochódu Nialla i ruszyliśmy w stronę miasta.
*Sara*
Po dwudziestu minutach drogi, podjechaliśmy pod wieżowiec, w którym mieszkał Harry. Wyjęliśmy torby z samochodu i weszliśmy do budynku. Harry przepuścił mnie w drzwiach. Wiem, że to drobna rzecz, ale takie uważałam za najlepsze. Z największym trudem władowaliśmy się do windy i ruszyliśmy na trzydzieste piętro wieżowca. Harry prędko otworzył drzwi, a moim oczom ukazał się piękny widok. Z wrażenia upuściłam zakupy na podłogę. Na środku salonu stał ogromny i wysoki stół, a pod nim znajdowały się poduszki i wielki dywan. Mebel był okryty kolorowym obrusem, którego końce dotykały podłogi. W tle widać było panoramę Londynu w świetle zachodzącego słońca. Po moim policzku potoczyła się łza.
- Harry - wyszeptałam.
- Słucham lisku - odparł, tuląc mnie do siebie.
- To jest piękne. - Miałem nadzieję, że ci się spodoba. Bardzo cię kocham Saro.
- Ja również cię kocham. Harry pocałował mnie. Czerwone słońce rozświetlało pokój. Było cudownie, ale po chwili przypomniałam sobie o kolacji i o gościach, którzy mieli przybyć za kilka godzin. Chciałam przygotować posiłek wraz z Harrym, ale odprowadził mnie do łazienki i kazał wziąć długą kąpiel.
- Mam niespodziankę, pamiętasz? Nic z niej nie będzie, jeśli ją odkryjesz.
- Masz rację, ale jeśli jej nie przygotujesz, to nigdy jej nie zobaczę.
- Już pędzę, twój uśmiech jest wart wszystkich trudów.
- Nie musisz się trudzić, by go zobaczyć.
  - Ale chcę i zobaczysz, że nie będziesz zawiedziona.
- Wiem, że nie będę.
- Zabieram się za przygotowania, a ty zrelaksuj się i nie martw o nic. Harry wyszedł, a ja odkręciłam wodę i wsłuchałam się w jej szum.
*Niall*
Siedziałem w pokoju Nat dobrą godzinę, patrząc na jej boskie ciało, gdy wybierała strój na kolację. Przymierzyła około dziesięciu sukienek, a ja za każdym razem mówiłem, że coś jest nie tak, byle tylko znów zobaczyć jak się przebiera. W końcu wybraliśmy miętową sukienkę w białe kropki. Nat wyglądała pięknie. Była gotowa na kolację. Zrobiła lekki makijaż i powiadomiła rodziców, że wychodzi ze mną do Harrego i wróci około dziesiątej. Powiedziała, że Sara też wróci, więc nie mieli powodów do obaw. Szybko podjechaliśmy do mojego mieszkania, żebym mógł się przebrać. Nat była pod wrażeniem.
- Niall nie mówiłeś, że mieszkasz w penthausie - powiedziała ze zdziwieniem w głosie.
- Moje lokum to pryszcz w porównaniu z posiadłością Harrego, naprawdę.
- To on chyba mieszka w zamku w centrum Dubaju. Zaśmialiśmy się i poszedłem zmienić strój. Wytarte dżinsy i pognieciona koszulka nie były najlepszym strojem na kolację. Po chwili wróciłem, ubrany w czarne spodnie i białą koszulę. Nat spojrzała na mnie, przygryzając wargę.
- Niall, świetna koszula - wydukała nieśmiało.
- Muszę trzymać poziom. Nie mógłbym towarzyszyć ci na tej kolacji w starych dżinsach. A zważając na twój ubiór, ja rownież musiałem włożyć coś eleganckiego.
- Cieszę się, że tak sądzisz. Jedźmy już, bo nie chcę byśmy się spóźnili.
- Oczywiście kaczuszko. W pośpiechu wsiedliśmy do mojego Audi i ruszyliśmy w stronę mieszkania Harrego.

I jak się podoba?

2 komentarze: